Jak kupiłem swoje pierwsze buty barefoot i od razu poszedłem w nich na cały dzień do pracy

Gdzieś tam w sieci przeczytałem, że przejście na obuwie barefoot powinno odbywać się stopniowo, najlepiej zaczynając od krótkich spacerów po domu i nie więcej niż 15 minut na zewnątrz przez pierwszy tydzień. Pomyślałem sobie – „E tam! Dobre buty wytrzymają dłużej, a ja na pewno też.”

Pełen niefrasobliwości i zadowolenia z nowego nabytku, założyłem więc swoje świeżo kupione Merrell Vapor Glove 6 i… poszedłem w nich do pracy. Czy był to dobry pomysł? Zapnij pasy – oto pełen bólu, mrowienia i nagłych odkryć raport z mojego pierwszego dnia w barefootach.

Jak kupiłem swoje pierwsze buty barefoot i od razu poszedłem w nich na cały dzień do pracy – poradnik nieodpowiedzialnego użytkownika


Moje pierwsze buty barefoot – miłość od pierwszego kroku… jeszcze w domu

Przyznam szczerze, że do zakupu barefootów skłoniła mnie głównie cena. Wypatrzyłem model Vapor Glove 6 w promocji za 290 złotych, co idealnie mieściło się w moim budżecie. Czym kierowałem się przy wyborze? No cóż, niewiele mogłem się spodziewać od obuwia, które wygląda jak skarpetka z gumową podeszwą. Ale zamówiłem! Wybrałem rozmiar 46,5 (zakup po długości wkładki), choć zwykle noszę 45 – „na wszelki wypadek”, bo wiedziałem, że barefooty powinny dawać palcom trochę więcej przestrzeni. I, powiem szczerze, poczułem prawdziwą ekscytację, jak dziecko w Wigilię, kiedy zobaczyłem paczkę pod drzwiami.

Przymierzyłem je od razu po rozpakowaniu. Muszę przyznać, że są niezwykle lekkie, jakby były z powietrza, a nie z gumy i tkaniny. Ściągnąłem swoje klasyczne buty, w których czułem się jak w pancernych łodziach, i wślizgnąłem się w moje nowe „bosonogi”. Cudowne uczucie – noga jakby była wolna, palce miały swobodę, a pięty nie wbijały się w gąbczaste podbicie. Jeszcze nie zdążyłem wyjść, a już byłem zakochany!

Ważna zmiana po pierwszym tygodniu używania: Oczywiście, jak to z pierwszymi butami bywa, pomyłka jest wręcz rytuałem przejścia. Kupiłem parę, która pasowała idealnie – oczywiście według mojego wewnętrznego eksperta od obuwia, który myślał, że stopy nie rosną podczas chodzenia. Okazało się, że miejsca na palce było tyle, co w windzie na Black Friday. Teraz czeka mnie kolejne polowanie na buty i wydatki na model z wkładką dłuższą niż bilans emocjonalny po wizycie w sklepie obuwniczym.


Pierwszy dzień w pracy, czyli jak (nie) zaczynać przygodę z barefootami

Po przymierzeniu butów w domu miałem jeden plan: przetestować je na krótkim spacerze dookoła osiedla. Jakieś piętnaście minut, spokojne kroki, kilka przysiadów, by sprawdzić przyczepność – przecież nie będę szarżować! No i ostatecznie… skończyłem w tych butach na ośmiogodzinnej zmianie w pracy. W końcu od czego jest testowanie w warunkach bojowych?

Ale zacznijmy od początku: wyszedłem z domu pełen entuzjazmu, gotów podbijać świat (albo przynajmniej dojść do pracy bez problemów). Od pierwszych kroków zauważyłem, że chodzenie po chodniku to zupełnie nowa rzeczywistość. Każdy kamyczek, każdy drobny krawężnik czułem jak nigdy dotąd. Zaprzyjaźniony asfalt stał się nagle twardym wyzwaniem.

Wiedziałem, że w barefootach powinno się stawiać kroki delikatniej, bardziej na śródstopie, ale… moje pięty chyba nie przyjęły tego do wiadomości. Po kilku minutach czułem, że nieco „kaczoruję”, żeby uniknąć stawiania stopy na pełnej pięcie. Wyglądałem jak gość, który właśnie nauczył się chodzić, ale byłem w drodze i nie mogłem zawrócić.


Radość z lekkiego obuwia zmienia się w przyjemne mrowienie i… zmęczenie!

W pracy minęło jakieś sześć godzin, a ja czułem już każdą kostkę, której nie wiedziałem, że mam. To niesamowite, jak barefooty angażują mięśnie, które najpewniej od lat były w trybie „śpij” w klasycznym obuwiu z amortyzacją.

Moje łydki i śródstopia zaczęły pracować jak na fitnessie, choć w rzeczywistości… tylko stałem, chodziłem i próbowałem siedzieć bez odrętwienia. Mrowienie w stopach, które na początku było miłym, nietypowym uczuciem, zaczęło przeradzać się w dziwne zmęczenie. Czułem się, jakbym przeszedł maraton, a to był tylko zwyczajny dzień w pracy.

Przysiady i przerwy – ratunek dla stóp

Chwilami czułem, że jeśli zaraz nie dam stopom odpocząć, zaczną się buntować. Znajomi w pracy pytali, czy coś się stało, bo nagle co kilka godzin wstawałem i robiłem przysiady albo starałem się „rozruszać” palce. No cóż, nikt mi nie powiedział, że buty minimalistyczne to także intensywny trening całego ciała! Można by powiedzieć, że tego dnia nie tylko pracowałem zawodowo, ale też nad siłą i wytrzymałością – moich stóp.


Końcowe spostrzeżenia – po pracy

Kiedy wróciłem do domu, poczułem ulgę – wyciągnięcie nóg na kanapie wydawało się jak nagroda po całym dniu „bosonogiego” treningu. Moje stopy były zmęczone jak po długim biegu. A jednak, mimo całego tego wyczerpania, miałem wrażenie, że moje stopy dostały pozytywny „zastrzyk energii”. Czułem każdą część swoich nóg, co samo w sobie było wyjątkowe i nowe.


Czy warto było ryzykować i założyć barefooty na cały dzień?

Przede wszystkim – to, co zrobiłem, było trochę jak pierwsze „złamanie zasad” minimalizmu barefootowego. W internecie przeczytałem, że przejście na barefooty powinno być stopniowe, bo zmiana w obciążeniu stóp i mięśni może wywołać kontuzje. Ale kto by tam słuchał, prawda? Po co zaczynać od krótkich spacerów, jak można od razu rzucić się na głęboką wodę?

Podsumowanie: Nie polecam, ale… warto. Barefooty uczą inaczej stawiać kroki, angażują stopy i łydki w zupełnie inny sposób niż tradycyjne buty. Po całym dniu czułem, że zrobiłem coś dobrego dla swoich nóg, choć organizm dawał mi znać, że potrzebuje czasu na adaptację. Ale dla każdego, kto chce spróbować barefootów, moja rada jest prosta: róbcie to powoli i nie idźcie od razu na cały dzień do pracy (chyba że chcecie być częścią zabawnej opowieści).


Barefooty to przygoda, którą, jak sądzę, warto podjąć. Mimo zmęczenia, uczucie lekkości i pełnego kontaktu z podłożem były czymś wyjątkowym. Teraz planuję bardziej przemyślany proces adaptacji, a na razie kończę dzień z myślą, że nauczyłem się czegoś nowego – i o butach, i o sobie!

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *